Obóz sportowo-survivalowy w Garczynie

Podziel się

Garczyn – las, jezioro i zmagania.

Na początku lipca (1-10. 07.) w Garczynie – w Powiatowym Centrum Młodzieży  na Kaszubach, swoją wakacyjna przygodę pełną niespodzianek, dreszczyków emocji, przeżyło 50 dzieci w ramach obozu survivalowego zorganizowanego przez Stowarzyszenie VIDES oraz firmę Sportfun. (Przez pierwsze 5 dni było nas ponad 70 ale najstarsi wyjechali już 5 lipca ). To było 10 dni pełnych radości, wrażeń, emocji, nowych znajomości a nawet przyjaźni, zmagań z tym, co w sercu każdego z nas i z tym, co na zewnątrz np. z pogodą czy nie zawiązanymi butami. Ale od początku…. Do Garczyna przyjechaliśmy z różnych zakątków Polski: z Lublina i Garbowa, Warszawy i Łomianek, Rumi i Czarni, Poznania i Tarnowskich Gór. I cała ta ekipa zjechała na początku obozu do pięknego i zacnego miasta Gdańska, który powitał nas strugami deszczu. L Lecz Gdańsk Oliwa i jedyny w swoim rodzaju koncert organowy rozgoniły chmury, bo do końca wycieczki nikt nie rozłożył deszczówki. Nasze oczy cieszyły się widokiem Morza Bałtyckiego, dla wielu z nas był to pierwszy raz w życiu widzieć „tyle wody, że aż do nieba ona sięga „ J Oczywiście Stare Miasto, Neptun i Żuraw nie mają przed nami większych tajemnic – no prawie… J

Kolejne dni na obozie płynęły szybko, zajęcia perfekcyjnie zaplanowane i skrupulatnie przeprowadzone:

*wspinaczka po ściance to okazja do pokonania lęku wysokości i wytrwałości  („ jak wejdę na górę to sobie usiądę i zrobisz mi fotę „),

*kajakarstwo – ćwiczyliśmy umiejętność panowania nad: wiosłem, kajakiem, wiatrem, deszczem i słownictwem w sytuacjach gdy nam nie wychodziło;

*survival – przetrwać z klasą – z czego rozpalić ognisko gdy wokół las, tylko że po deszczu? Okazuje się że jednak się da, a okrzyk ”pali się!!!!” w tej sytuacji był okrzykiem radości i zwycięstwa. Budować schronienie w lesie i odnaleźć północ też się dało, choć „nie była to bułka z masłem”

*strzelectwo – pełna dyscyplina, najwyższa ostrożność, skupienie i rozwaga towarzyszyły na strzelnicy. Strzały z 25 a nawet 50 metrów oddane, w większości celnie….. niektórzy dostali szczególne pochwały od instruktora i chyba odnaleźli swoją nową pasję…

*żeglarstwo – wiatr płatał nam figle, nie zawsze mogliśmy wyruszyć żaglówką na jezioro Garczyn dlatego była nauka wiązania  węzłów żeglarskich np. „Ósemkę” wiążemy układając linę „na zdechłą rybkę”, a śpiew szantów z gitarą najlepiej wychodził na znaną melodię „Morskich Opowieści”. Ale żaglówkami też pływaliśmy.

*łucznictwo – strzelanie z łuków: na początku „oby strzała doleciała”, potem „oby trafić”  a na końcu „oby znaleźć strzały” J. Ale to był tylko wstęp, bo zabawa to się zaczęła  gdy mogliśmy powalczyć w ARCHERY TAG. W drużynach walka była zacięta a karne zejście na bok boiska, gdy zostałaś trafiona było liczone  do 20 chociaż nie zawsze występowały tam wszystkie liczby… J tak bardzo zależało na szybkim powrocie do walki.

*nocna gra – przeżycie, którego nie da się zapomnieć…. ciemne ubrania, farby maskujące, nieznany teren, las, noc, która stawała się coraz ciemniejsza a księżyc nie chciał mocniej świecić… Zwycięzcą mógł zostać ten, kto dotarł do białego światełka…. Ale trzeba było minąć „Pana Mamuta” (ksywa instruktora” i Panią Malwinę (lub innych instruktorów)  czyli bezszelestnie przejść najlepiej nie poruszając się, bo wtedy instruktorzy cię „klepnęli” i docierałeś do światełka ale czerwonego, czyli nie wygrałeś… Byli tacy co się im udało…. Opracowali system… brawo

*przeprawa bagienna – zadanie dla najtwardszych. Mętna woda, coraz gęstsze bagno ale na początku drogę toruje instruktor- człowiek o szerokich barkach, wielkiej wadze i szczerym uśmiechu. Wielkie brawa dla tych co się wybrali na przeprawę i się przeprawili J

Nie zapomnieliśmy o pogodnych wieczorach, tańcach integracyjnych, śpiewach, czy dyskotekach. Całości atmosfery dopełniała i inspirowała w codziennych zmaganiach postać Michała Magone, wychowanka z Oratorium ks. Bosko w Turynie, którego poznawaliśmy i uczyliśmy się jak pokonywać samych siebie, gdy po ludzku wydaje się, że się nie da. A jednak się dało.

10 dni – ale jakich…. Pozostaną na całe życie w naszych sercach i wspomnieniach.

  1. Marzena Wójkowska

*wszelkie cytaty pochodzą od uczestników obozu, zostały zasłyszane w różnych okolicznościach.

Podziel się